Rumuńskie wspomnienia – Vama Veche
Przyznam, że do pomysłu odwiedzenia Vama Veche podchodziłem do samego niemal końca ze sporą rezerwą. Zupełnie niepotrzebnie. Wizyta w tej małej nadmorskiej mieścinie okazała się decyzją najlepszą z możliwych. Zwłaszcza w kontekście naszego pierwszego spotkania z rumuńskim wybrzeżem.
Zdaję sobie sprawę, że stworzę coś na kształt wpisu pochwalnego, więc żeby nie było tak cukierkowo, na początek kilka słów studzących nieco potencjalny entuzjazm. Nasza wyprawa do Rumunii odbyła się pod koniec maja, przed oficjalnym otwarciem sezonu urlopowego. To sprawiło, że Vama Veche (jak i inne turystyczne nadmorskie miejscowości) wyglądało zapewne inaczej niż w pełni sezonu. Z pewnością było mniej ludzi, więcej miejsca na plaży, spokoju, ciszy, a ceny były niższe. Niewykluczone, że miasteczko to nie przypadłoby nam tak bardzo do gustu, gdybyśmy zjawili się tam w innym terminie. I na te okoliczności trzeba oczywiście wziąć poprawkę.
Aby dostać się do Vama Veche musieliśmy najpierw z Tulczy przedostać się do Konstancy, następnie przesiąść w autobus do Mangalii i stąd dopiero złapać busa do miejsca docelowego. Nie mieliśmy natomiast większego kłopotu ze znalezieniem taniej kwatery, choć musieliśmy się w tym celu nieco nachodzić. Koniec końców wylądowaliśmy w Vila Doriana, gdzie za czysty pokój z łazienką i dostępem do kuchni zapłaciliśmy jedyne 50lei. Właściciele to bardzo mili ludzie, którzy dodatkowo bardzo dobrze posługują się angielskim.
Vama Veche jest niewielką miejscowością (właściwie wioską) nastawioną głównie na turystykę. To jest być może powód, dla którego ceny w lokalnych sklepach są bardzo wysokie. Rozwiązaniem może być robienie zakupów w oddalonej o 5 km Mangalii. Turystyczny charakter wioski przejawia się również w ilości knajpek, kawiarni i pubów. Odnosi się wręcz wrażenie, że cała miejscowość jest jedną wielką bazą turystyczną, gdzie poza sezonem nikt niemal nie zamieszkuje.
Z racji swojej wielkości z każdego miejsca blisko jest do czystej plaży, gdzie za 10lei można wynająć sobie leżak i spędzić dzień na słodkim lenistwie. Z plaży z kolei jest jedynie rzut kamieniem do nadmorskich restauracji, gdzie można coś przekąsić czy napić się piwka. Jednym słowem wakacyjny klimat w najlepszym wydaniu.
Jeśli już jesteśmy przy klimacie, wspomnieć warto, że Vama Veche jest pod tym względem miejscem specyficznym. Panuje tam rockowo-młodzieżowa atmosfera. Z głośników sączy się tego rodzaju muzyka, ludzie są otwarci a lans nie paraduje promenadą. Lojalnie więc ostrzegam, że to miejsce nie wszystkich zachwyci. Zwolennicy techniawy, dyskotek, dobrych fur i tego rodzaju atrakcji lepiej niech wybiorą inny z czarnomorskich kurortów.
Na dowód naszego zachwytu tym miejscem powiedzieć mogę, że spędziliśmy tam całe 5 dni. To daje najdłuższy czas w jednym miejscu w całej historii naszych wakacji. A że obraz podobno wart jest tysiąc słów, nie będę się dalej rozpisywał, tylko zapraszam do galerii.