Goli otok czyli Naga Wyspa

Goli-otok-Naga-Wyspa

Pierwsze skojarzenie z chorwacką wyspą? Słońce, plaża, piękne widoki, wakacje i relaks. Božidar Jezernik w książce „Naga Wyspa” opisuje zupełnie inną chorwacką, czy też raczej jugosłowiańską wyspę. Miejsce owiane mgłą tajemnicy i wymazane z map, gdzie komuniści urządzili obóz „poprawczy” dla przeciwników politycznych. A ponieważ książka jest pół-naukowym traktatem i próżno w niej szukać popularyzatorskiego polotu, tym bardziej warto przeczytać to, co tutaj naskrobałem. Wtedy co mniej wytrwali czytelnicy lekturę „Nagiej Wyspy” będą sobie mogli odpuścić.

Naga Wyspa położona jest między dwiema innymi, większymi wyspami: Krk i Rab. Do 1949 roku była bezludna. Od czasu do czasu przypływali tu z owcami na wypas pasterze z Rabu. Miejsce niby idealne na obóz czy więzienie, choć kiedy patrzy się na mapę, nie wydaje się aż tak bardzo odosobnione. Wyspa jest faktycznie naga: sucha, porośnięta rzadką roślinnością, bez słodkiej wody, otoczona jedynie morzem. Nie wygląda na miejsce do życia.

Rodziny skazanych na Nagą Wyspę nie wiedziały, gdzie zsyłano ich mężów, braci i synów. „Winnych” po prostu zabierano z domów lub zakładów pracy i wywożono w nieznanym kierunku. Sami więźniowie również tego nie wiedzieli. Początkowo część z nich zastanawiała się nawet, czy przebywa na wyspie, czy na stałym lądzie.

Zanim jednak osadzono pierwszych skazanych, na wyspie wybudowano obóz dla nich i ich nadzorców. Co ciekawe, do tej pracy wykorzystano grupę więźniów kryminalnych, którym dano „całkowitą wolność”. Łowili na wyspie ryby i popijali wino. Wszystko to pod warunkiem, że w ciągu dwóch miesięcy postawią dwanaście baraków dla przyszłych więźniów obozu i jeden, w którym zamieszkają oficerowie i milicjanci.

Aresztanci przewożeni byli na wyspę w na dolnym pokładzie specjalnych statków. W całkowitej ciemności więźniowie skuci parami kłębili się tam w przekonaniu, że to już koniec. Większość z nich uważała, że załadowano ich na statek, tylko po to, żeby utopić w morzu. Ulgę odczuwali dopiero kiedy silniki cichły i statek cumował do brzegu Nagiej Wyspy.

To uczucie nie trwało długo. Pierwszym doświadczeniem nowo przybyłych był tak zwany szpaler. Mieszkańcy obozu ustawiali się po obu stronach ścieżki, którą „nowi” szli do baraków. Z jednej i drugiej strony sypały się na nich razy, kopnięcia i wyzwiska. Nie wszyscy taki szpaler przeżywali…

Nagą Wyspę charakteryzowała specyficzna struktura społeczna. Największym wrogiem osadzonych nie byli wcale obozowi strażnicy. Oni jedynie pilnowali, żeby więźniowie szpiegowali i poniżali się nawzajem. Jedyną drogą, aby uniknąć prześladowań, było prześladowanie innych. W ten sposób ci, którzy byli najbardziej bezwzględni szybko pieli się do góry. O ile pierwsi skazani, starzy komunistyczni partyzanci, próbowali stawiać opór, to kolejne transporty więźniów odmieniły wszystko. Powstała grupa tak zwanych „zreedukowanych”, którzy w nagrodę za przyznanie się do winy, otrzymali rolę więźniów wyższej kategorii. Od tego momentu jedynym marzeniem wielu na Nagiej Wyspie było wyjście z grupy bitych i poniżanych. Jedyną drogą ku temu było dołączenie do bijących i poniżających.

Na to wszystko nakładała się niesamowicie ciężka i zupełnie bezsensowna praca (jak przenoszenie głazów z jednego miejsca w drugie i z powrotem), głodowe racje żywieniowe i fatalne warunki higieniczne. Wszystko po to, żeby skazanych pozbawić resztek ludzkiej godności. To się niestety w większości przypadków udawało. Byli więźniowie, którzy przeżyli to piekło, wprost mówią o własnym zezwierzeńceniu.

Tak sobie myślę, że może warto o tym pamiętać wylegując się gdzieś na chorwackiej plaży. Nie po to, żeby psuć sobie wakacje, ale choćby dla intelektualnej i emocjonalnej higieny

 

Zdjęcie z miniaturki pochodzi stąd. Udostępnione na licencji Creative Commons.

  • Obywatel Świata

    Gdyby nie ten wpis pewnie o książce szybko bym nie usłyszał. Tematyka łagrów, lagrów nie jest mi obca, więc do książki z pewnością zajrzę. Przerażające i zarazem ciekawe, a bezsensowność pracy wykonywanej na wyspie uderza w nas i kreuje w umyśle nowe pytania… po co? Dlaczego? Co siedziało w głowach twórców takich obozów?