Ceny w Gruzji anno Domini 2014

Ceny w Gruzji

Szybko przyszło, szybko poszło. W Gruzji (a konkretnie w Adżarii) spędziliśmy zaledwie tydzień i już jesteśmy z powrotem. Czasu było mało, ale starałem się jak najwięcej z tego wyjazdu wyciągnąć, również z pożytkiem dla bloga. Skrupulatnie chowałem rachunki, robiłem zdjęcia cen w menu nie zważając na zdziwione miny kelnerów i starałem się spamiętać ceny w sklepach. Wszystko to po to, żeby każdy znał ceny w Gruzji, Polska rosła w siłę, a ludzie żyli dostatniej.

Zasadniczo odwiedziliśmy w Gruzji dwa miejsca. Gonio, małą kurortową wioskę z dwoma sklepami, kilkunastoma barami na plaży i kwaterami do wynajęcia niemal w każdym domu. Oraz Batumi, czy spore miasto ze stosowną infrastrukturą oraz zapleczem gastronomicznym i każdym innym. Każde z nich ma swoją specyfikę, dlatego ceny często mocno się różnią.

Ceny w Gruzji

Restauracja:
chaczapuri – od 5 do 15 lari
chinkali – od 0,70 lari za sztukę
kebeb – 7 lari
pizza – 12 – 17 lari
omlet- 5 lari
kawa – 6-8 lari
butelka wina – 15 – 35 lari
piwo – 3 lari

Sklep:
woda – 1 – 2 lari
piwo – 1 – 2 lari
chleb – 1 – 2 lari
ser w plastrach – 2 lari
arbuz – 5 – 7 lari

Inne:
taksówka 12 km – 10-15 lari
delfinarium – 15 lari
ogród botaniczny – 8 lari

Knajpy w Gruzji

W Gonio Chaczapuri kosztowało od 9 do 15 lari (GEL) w zależności od bogactwa dodatków, czyli w praktyce od ilości i rodzajów użytych serów. Piwo na plaży to około 2,5-3 lari, choć były miejsca, gdzie kosztowało znacznie drożej. Dobra kawa kosztuje około 6-8 lari. Omleta można spałaszować za 5 lari.

W Batumi knajp jest znacznie więcej, więc i szansa na znalezienie czegoś taniego jest większa. Chaczapuri można było wyhaczyć już za 5-7 lari. Szaszłyk to koszt około 8 lari, Chinkali około 0,70 lari za sztukę (żeby się najeść, trzeba wchłonąć kilka). Za kebab zapłacimy 7 lari, za pizzę kilkanaście. Herbata to 1 lari, sok 2,5. Lokalne piwo to około 2,5 lari, zagraniczne są sporo droższe. Butelka wina kosztuje od 15 do 35 i więcej lari. Nie muszę chyba dodawać, że na pewno znajdzie się tam miejsca, gdzie jest znacznie drożej.

Sklepy w Gruzji

Tu znowu mamy sporą różnicę miedzy małą miejscowością kurortową – Gonio, a pełnoprawnym miastem, jakim jest Batumi. W tym pierwszym jest znacznie drożej. W Gonio za półtoralitrową butelkę wody mineralnej płaciliśmy 1,5-2 lari, za piwo (0,5 litra) – 1,5-2 lari. Spory kawał białego sera to 5 lari. Duży arbuz (bardzo smaczny zresztą) to 7 lari. Warto odwiedzać różne sklepy i bazarki. Nawet jeśli znajdują się 100 metrów od siebie, ceny mogą się znacząco różnić. W samych cenach zresztą bardzo trudno się połapać, bo zazwyczaj po prostu ich nie ma, a obliczenia odbywają się na bieżąco na kalkulatorze. W ten sposób dostajemy zbiorczy koszt zakupów, nie mając pojęcia ile konkretnie za dany produkt płacimy. Sklepy w małych kurortach są bardzo kiepsko zaopatrzone. Piwo, wino, woda, snaki, jeden gatunek jogurtu, mleko, trochę warzyw i owoców to właściwie cały asortyment.

Inczej sytuacja ma się w dużym mieście. Tu znajdziemy normalne markety, gdzie wybór jest większy, a ceny odpowiednio niższe. My w Batumi za wodę płaciliśmy 1 lari, podobnie za chleb. Wino można kupić już o 7 lari. Ser w plastrach to około 2 lari. Jeśli to kogoś interesuje, to gumowe obudowy do iPhone’a kosztują 8 lari (bez targowania) lub 5 (z targowaniem).

Transport w Gruzji

Jak wspomniałem, my po Gruzji przemieszczaliśmy się niewiele. Wakacje z rocznym dzieckiem mają swoje ograniczenia. Niemniej bujaliśmy kilkakrotnie marszrutką i taksówką z Gonio do Batumi i z powrotem, a także do ogrodu botanicznego nieopodal tego ostatniego. Za przejazd marszrutką na odcinku Gonio – Batumi (jakieś 12 kilometrów) płaciliśmy 1 lari od głowy. Dziecko jechało za darmo. Taksówka na tym samym dystansie to 15 lari bez negocjacji, ale można zbić do 10. Podobne wyglądały ceny transportu z centrum Batumi do położonego poza miastem ogrodu botanicznego. Jeśli chodzi o transfer z lotniska, warto pytać czy nie da się go upchnąć w cenę kwatery, jeśli łatwiło się ją wcześniej.

Kwatery w Gruzji

Prawda jest chyba taka, że do Gruzji najlepiej pojechać poza sezonem i kwatery szukać na miejscu. My wpadliśmy w szczyt sezonu, czyli sierpień. A że lecieliśmy z maluchem nie mogliśmy sobie pozwolić na krążenie po okolicy w poszukiwaniu lokum. Dlatego wybraliśmy internet. To co udało nam się wyszperać na to czysty, porządny pokój w hoteliku za około 130 zł za noc. Na pewno można taniej. Ale można też o wiele drożej, jeśli szuka się w necie. Gonio na ten przykład jest jedną wielką kwaterą. Poza sezonem w większości pustą.

Inne atrakcje

Najedliśmy się, pojeździliśmy i pospaliśmy. Czas oddać się nieco bardziej wysublimowanym rozrywkom. Jeśli ktoś wpadnie na pomysł odwiedzenia batumskiego delfinarium, za bilet dla osoby dorosłej zapłaci 15 lari. Pływanie z delfinami jest kilkakrotnie droższe. Wstęp do ogrodu botanicznego to 8 lari. Słońce, piękne widoki i mile spędzony czas są zupełnie za darmo.

  • Anna Janicka-Galant przez Facebook’a

    Kilka słów o Gonio. Jeszcze rok temu było w światowym spisie miejsc z największą liczba prostytutek na metr kwadratowy 🙂 Po dojściu nowej władzy proceder się ukrócił, ale nadal wiele hotelików to burdele dla Turków. Zresztą połowa Gonio lub więcej to w wyniku polityki Saakaszwilego własność Turków… a jak nam powiedziano „Allach dalej niż Sarpi nie widzi”, więc tu można robic największe bezeceństwa. Ceny w sezonie są dwukrotnie wyższe nawet w sklepie spożywczym i kompletnie różniące od tych na prowincji Gruzji. Bardzo trzeba uważać na oszustów w sklepach i na bazarach. Jest to nagminne. „Dupczenie” turysty to nowy sport narodowy… Zamiast sera w tanim chaczapuri można znaleźć zmielony z serem makaron lub w wersji tbiliskiej (uliczna dla turystów:-) ) sam makaron tylko wymoczony w wodzie po serze…

  • Na Wschód przez Facebook’a

    Anna Te obserwacje mnie ominęły 😉

  • Agua de Coco przez Facebook’a

    W innych częściach kraju jest podobnie, najdroższe jest oczywiście centrum Tbilisi i inne turystyczne miejscowości. Im dalej, tym taniej. Warto stołować się w małych knajpkach, które wręcz odstraszają wyglądem, ale są za to pełne tzw. „lokalsow” – oni wiedza co dobre!