Wakacje krymskie – Fiolent
Fiolent to zdecydowanie jedno z piękniejszych miejsc, jakie zdarzyło mi się widzieć nie tylko na Krymie, ale w ogóle. Wysokie skalne urwisko, z którego rozpościera się wspaniały widok na błękitne morze, poprzecinane tu i ówdzie wystającymi z niego olbrzymimi blokami skalnymi. Nad kamienisto-piaszczystą plażą, do której prowadzi długi rząd stromych schodów, zawieszony jest Monastyr św. Jerzego. Według legendy został wzniesiony przez greckich żeglarzy, których święty w tym właśnie miejscu uratował od szalejącego sztormu. Grzechem jest być w pobliżu i nie zajrzeć na Fiolent.
W sezonie można dostać się tam dość łatwo łodzią z Bałakławy. Rozwiązanie jest komfortowe i dość tanie, ma jednak jedną zasadniczą wadę. Tym sposobem lądujemy od razu na plaży pozbawiając się widoku na morze i skały ze szczytu urwiska. My, nawet gdybyśmy chcieli, tej przyjemności nie mogliśmy uniknąć z racji tego, że poza sezonem systematyczne połączenie wodne nie funkcjonuje. Zamiast tego należy udać się autobusem na 5 kilometr (dla tych, którzy nie czytali wpisu o Bałakławie, przypominam, że to nazwa dworca autobusowego). Tam przesiadamy się na marszrutkę numer 9 i zagadujemy współpasażerów o odpowiedni przystanek, samemu bowiem trudno się zorientować, gdzie dokładnie wysiąść.
Przechodząc przez osiedle w kierunku morza trudno przewidywać, że zaraz zobaczymy coś szczególnie urzekającego. Okolica jest cicha i spokojna, niemalże wyludniona. Potencjalne kwatery do wynajęcia są również dobrze zakamuflowane. Jakże inne to miejsce niż gwarna i żywa, nawet poza sezonem, Bałakława. W którymś momencie przekraczamy starą bramę wyznaczającą granicę monastyru. Jeszcze tylko krótki kontakt ze zbierającym datki mnichem (któremu moja małżonka przypadkowo sprezentowała sporą kwotę) i oto jesteśmy na skraju urwiska. Czekają na nas zapierające dech w piersiach widoki, przepiękne słońce i delikatny wiatr dopełniają wakacyjny klimat. Czeka nas również trochę sportu, bowiem zejście na plażę i wdrapanie się z powrotem na urwisko wiąże się z pokonaniem kilkudziesięciu stromych, kamiennych schodów.
Sama plaża, co nie jest częste na Krymie, jest częściowo piaszczysta i niezbyt duża. Trwają przygotowanie do sezonu turystycznego, plażowiczów jest niewielu, pani z reklamówką pełną piw i lodów krąży między leżakami. Krótko mówiąc, żyć nie umierać.